Rola funduszy prywatnych w budownictwie infrastrukturalnym była tematem debaty ekspertów podczas III Kongresu Infrastruktury Polskiej. Kwestia poszukiwania środków na inwestycje m.in. w kapitale prywatnym stanie się aktualna już za kilka lat: rozpoczynająca się unijna perspektywa budżetowa 2014-2020 będzie ostatnią, w której polskie samorządy mogą korzystać z tak hojnych funduszy europejskich.
Prywatne finansowanie infrastruktury
W referacie wprowadzającym wiceprezes zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego Radosław Stępień zwrócił uwagę na to, że optymalny montaż finansowy dla każdego konkretnego przypadku będzie składał się z innych elementów. – Nie ma modeli „lepszych” czy „gorszych”. Powinniśmy próbować analizować modele o różnym nasyceniu różnych instrumentów dłużnych i kapitałowych. Podejście ideologiczne, zakładające oparcie inwestycji wyłącznie na jednym czy drugim rodzaju finansowania, nie sprawdza się – podkreślił. Przyznał jednak, że tworzenie montaży finansowych w okresie paniki jest utrudnione. – Samorządy powinny też przejść do aktywnego zarządzania outsourcingiem i zacząć dopuszczać partnerów prywatnych nie tylko do finansowania inwestycji, ale i do zarządzania nimi – uzupełnił.
Dyrektor zarządzający polskiego oddziału Standard&Poor's Marcin Petrykowski wyliczył cztery korzyści, jakie inwestorzy prywatni mogą odnieść, lokując kapitał w infrastrukturze. – Chodzi o dopasowanie terminu zapadalności, zwłaszcza dla długiego horyzontu, ważne na przykład dla funduszy emerytalnych. To także wyższy zwrot i premium dla inwestorów, wynikające z mniejszej płynności, większe bezpieczeństwo (ryzyko defaultu jest prawie dwukrotnie mniejsze, niż przy obligacjach korporacyjnych), większy jest też współczynnik uzysku. Ważną rolę odgrywa wreszcie dywersyfikacja portfeli aktywów: inwestowanie wyłącznie w dług państwowy przestaje mieć sens – stwierdził mówca. M. Petrykowski dodał, że podobne korzyści występują także w przypadku inwestycji infrastrukturalnych w innych krajach europejskich. Zaznaczył też, że alokacja kapitału nie musi być bezpośrednia.
– Kolej powinna lepiej wykorzystywać te pieniądze, które są do dyspozycji, i szukać nowych źródeł – stwierdził Bartłomiej Jesionkiewicz z European Rail Infrastructure Managers (stowarzyszenie europejskich zarządców infrastruktury kolejowej). Jego zdaniem, choć funduszy europejskich na razie nie brakuje (organizacja wydała podręcznik ich pozyskiwania dla potencjalnych beneficjentów), na drodze do ich efektywnego wykorzystania piętrzy się szereg trudności. – Warunki techniczne do budowy infrastruktury są w Polsce sprzyjające (płaskie w większości ukształtowanie powierzchni, tranzytowe położenie kraju). Wciąż wiele do życzenia pozostawia jednak kultura pracy wewnątrz instytucji kolejowych. To spadek po czasach, w których na państwowej kolei nie liczył się rachunek ekonomiczny i brakowało myślenia biznesowego. Potrzeba wprowadzenia świadomego zarządzania aktywami (asset management), uwzględniania kosztów cyklu życia infrastruktury w wieloletniej perspektywie, przygotowywanie modeli degradacji... – wymieniał. Za dodatkową przeszkodę uznał priorytetowe traktowanie przez polityków transportu drogowego („autostrady są bardziej medialne” – powiedział, nawiązując do reklamowania przez rządzących własnych osiągnięć).
Na co uważać?
Zdaniem wiceprezydenta Łodzi Ireneusza Jabłońskiego przy łączeniu kapitału prywatnego z publicznym wskazana jest ostrożność. – Przykładem złego sposobu ich wymieszania są rozwiązania zastosowane przy budowie autostrad – ocenił samorządowiec. Za optymalną formułę współpracy uznał finansowanie inwestycji przez podmiot publiczny i wykonywanie przez prywatny. – Można też przekazywać część realizowanych przez samorząd usług bieżących rynkowi oraz przenosić jak najwięcej wiedzy i techniki z sektora prywatnego do publicznego. Skalę inwestycji trzeba dostosowywać do możliwości prawnych, politycznych i materialnych: finansowanie inwestycji długiem ma nieraz krótkie nogi. Lepiej korzystać z rezerw prostych polskich samorządów – dużego majątku komunalnego, który powinien być mądrze sprzedawany – stwierdził I. Jabłoński. Zapewnił też, że przedstawiciele łódzkiego samorządu namawiają parlament do wykorzystania najlepszych prawnych wzorców europejskich ułatwiających inwestowanie.
Perspektywy dla PPP
Jednym z tematów dyskusji były perspektywy partnerstwa publiczno-prywatnego jako formy realizowania inwestycji. Według wiceprezesa zarządu Fundacji „Centrum PPP” Bartosza Mysiorskiego rynek PPP w Polsce wciąż raczkuje. – Uczymy się realizacji w tym trybie inwestycji długoterminowych. Największa z wielu blokad to sfera mentalna. W rankingu OECD Polska znalazła się na przedostatnim miejscu pod względem kapitału społecznego – argumentował wiceprezes. W podobnym tonie wypowiedział się członek Rady Głównej Konfederacji Lewiatan Marek Kowalski. – Strach przed korzystaniem z PPP wynika z braku zaufania państwa do obywatela i vice versa. Urzędnicy boją się odpowiedzialności. Innym przejawem tego samego zjawiska jest między innymi stosowanie w zamówieniach publicznych kryterium najniższej ceny. Mamy kilka lat, by przygotować się do zmian – uznał.
Uczestnicy debaty poruszali również temat nieumiejętności skorzystania przez niektóre samorządy z dostępnych obecnie możliwości. – Fundusze unijne mają swoją złą stronę: demoralizują, oduczają myślenia w kategorii finansów. Gdy skończy się „darmowy pieniądz”, samorządy będą miały problem – przewidywał przewodniczący Komitetu Inwestycyjnego Funduszu Inwestycji Samorządowych Przemysław Schmidt. – Fundusze europejskie nas rozleniwiły. Trzeba zacząć odkręcać ten proces – podsumował debatę moderator, dyrektor zarządzający w Zespole Doradców Gospodarczych TOR Janusz Zubrzycki.